Czy wiedzieliście o tym, że w Allgäu między latem a jesienią, we wrześniu, trwa piąta pora roku? To czas Viehscheid.
Sezon Viehscheid rozpoczyna się 11 września w Bad Hindelang
Fot. Polschland
Viehscheid/Almabtrieb, po polsku redyk, to
uroczyste zejście krów z górskich pastwisk letnich na niziny. Na wysokogórskich
łąkach, zwanych Alm/Alp, przebywają głównie jałówki i cielęta, a także te
krowy, które akurat nie dają mleka (choć są i takie, ale niewiele). Zwierzęta spędzają około 100 dni na wolnym powietrzu (Alpsommer), podczas których opiekują
się nimi profesjonalni pasterze (Alphirten/Alpmeister).
Pasterze (panowie pierwsi z lewej i z prawej)
Fot. Polschland
Kiedy noce robią się już chłodne, czas zejść na
dół i oddać zwierzęta pod opiekę właścicieli. Dni przed tym wydarzeniem są dla
pasterzy bardzo pracowite: krowom zakłada się na szyje sporych rozmiarów i
słusznej wagi dzwonki (Kuhglocken/Kuhschellen); na co dzień noszą mniejsze i
skromne. Dzwony, bo tak właściwie należałoby je określić, wykonywane są jeszcze
ręcznie przez kowali z mosiądzu, a cena niektórych sięgać może do 500 euro.
Każdy ma inny dźwięk. Trzeba je wypolerować, a kolorowe frędzelki przy pasku
(Schmuckband) porządnie wyczesać.
Na sprzączce widnieje data oraz imię i nazwisko właściciela. Na skórzanym pasku umieszcza się np. krzyże albo IHS ułożone z małych ćwieków.
Krowa z okolicznościowym dzwonkiem
Fot. Polschland
Jeden pasterz oczywiście nie byłby w stanie tego
zrobić, bo stada liczą od kilkudziesięciu do kilkuset sztuk bydła. W sukurs
przychodzą mu liczni pomocnicy.
Nadchodzi w końcu wielki dzień, ustalony
tradycją każdej miejscowości. Jeszcze przed świtem ludzie i krowy wyruszają w
drogę. Zejście do doliny może trwać nawet kilka godzin. Na dole czekają na nich
zarówno właściciele krów, jak i mieszkańcy, a także licznie zgromadzeni
turyści. Stado słychać już z daleka - chóru setek krowich dzwonków nie da się
pomylić z niczym innym!
Idą!
Fot. Polschland
Pasterze występują obowiązkowo w
stroju ludowym (Tracht), tj. skórzanych spodniach na szelkach (Lederhose), uzupełnionych
o białą koszulę, wełniane skarpety i mocne buty. Na głowie noszą przyozdobione
kapelusze, a w dłoni dzierżą nieodzowny kij pasterski, bez którego nie byliby w
stanie zdyscyplinować takiej liczby zwierząt.
Zamykający sezon Viehscheid z Haldenschwang (u góry) i z Nesselwang (środek sezonu)
Fot. Polschland
Z pewnym wyprzedzeniem kroczy pasterz z krową
(Kranzrind/Kranzkuh), której łeb przyozdobiony jest specjalnym wieńcem (Kranz).
Ozdobę nakłada się najpiękniejszej krowie w stadzie (jeśli jest duże, wyróżnionych piękności może
być kilka), jednak tylko wtedy, kiedy stado wraca z pastwiska całe i zdrowe.
Pasterzowi towarzyszy często pasterka, także w stroju regionalnym
Krowia ślicznotka z Nesselwang
Detale z wieńca z Nesselwang
W zależności od miejscowego zwyczaju, wieniec
może być mniejszy lub większy, zakończony na górze „pióropuszem”, koroną albo/i
krzyżem. Wykonany jest na drucianym stelażu, wokół którego mocuje się gałązki
jodły (Tannenzweige) i kosodrzewiny (Bergkiefer), górskie zioła i kwiaty, takie
jak: dziewięćsił bezłodygowy (Silberdistel), goryczka (Enzian), różanecznik
kosmaty (Alpenrose), jarzębina (Eberesche), dzika róża (Hagebutte), trojeść
(Seidenblume) i inne.
Dwie przyozdobione krowy z Haldenschwang - oprócz wieńca miały też girlandę na grzbiecie
Fot. Polschland
Co roku plecie się go na nowo, a każdy jest
unikatem. Wspólnym elementem jest dla wszystkich małe lusterko z przodu, które
ma odganiać złe duchy, czyhające na zwierzęta podczas drogi powrotnej.
Liczba spędzanych podczas jednego redyku krów waha się między 35 a ponad tysiącem. W Bad Hindelang jest to około 900 zwierząt, przy czym pierwsze stado miało 250 krów. Na jego czele szły aż trzy "królowe" (bo w końcu kto powiedział, że królowa jest tylko jedna?) ;) Niestety, nie wszystkie stada miały to szczęście - w tym roku wypadków wśród zwierząt nie brakowało... :(
Fot. Polschland
W drodze na Scheidplatz
Fot. Polschland
Bydło spędza się na ogrodzony plac
(Scheidplatz), wokół którego czekają już (oprócz gapiów, naturalnie), rolnicy.
Na Scheidplatz
Czym skorupka za młodu... albo Früh übt sich. Viehscheid to istny raj dla chłopców! Wyposażeni w kije, ulubioną zabawkę chyba każdego urwisa, pomagają ojcom zaganiać krowy.
Fot. Polschland
Krowy pojedynczo zaganiane są do specjalnego
„tunelu”, w którym ściągane są im ciężkie dzwony. Pasterze wywołują po kolei
właścicieli po odbiór swojego zwierzęcia. To niesamowite, ale nie potrzebują do
tego żadnej listy czy identyfikatorów! Po trzech miesiącach spędzonych na Alm,
rozpoznają wszystkie krowy bezbłędnie i wiedzą, która jest kogo.
Właściciele przychodzą z postronkiem, którym
obwiązują krowi łeb i prowadzą do „poczekalni”, tj. uwiązują trochę dalej wraz
z innymi ze swojego stada, bądź też od razu prowadzą do przyczepy.
Krok 1.: krowy pojedynczo wprowadzane są do przejścia
Krok 2.: uwalnia się je od ciężaru dzwonka
Krok 3.: zgłasza się po nie właściciel
Krok 4.: uwiązane zwierzę zabiera ze sobą
W Bad Hindelang rozdzielano krowy pasące się na kilku łąkach. O tym, które stado przybyło z której, informowały deseczki z nazwą pastwiska. Pasterz musiał korzystać z mikrofonu i megafonów.
Dzwony wracają do właścicieli
Fot. Polschland
Krowy, odzwyczajone od takiego bezceremonialnego
traktowania, często stawiają duży opór! ;)
Kto by tam spieszył się do obory?! ;)
Koniec krowich wakacji
Fot. Polschland
Viehscheid odbywa się w godzinach porannych, ale
to nie znaczy, że na tym widowisko się kończy. Kiedy już i pasterze, i rolnicy
uporają się z rozdzieleniem i transportem bydła, pora na zabawę.
To tak a propos poprzedniego postu... ;)
W kramach można zaopatrzyć się w pamiątki, np. dzwonki, stroje ludowe, koszulki z zabawnymi napisami i inne cuda
Coś na ząb: naturalnie tutejszy ser!
Dresscode na Viehscheid jest jasny: dominuje odzież sportowa (funkcyjna) albo Tracht, ewentualnie połączenie tych dwojga. Ulubioną zabawą dzieciaków jest wiązanie rodziców na postronki! ;)
Bawaria - oficjalny sponsor Republiki Federalnej Niemiec ;)
Namiot w Nesselwang i ulotki
Fot. Polschland
Almabtrieb jest we wsi czy miasteczku dużym świętem i łączy się
z festynem, a czasem też z jarmarkiem. W specjalnie na tę okazję ustawionym
namiocie przygrywają orkiestry dęte, piwo leje się strumieniami, zebrani
pałaszują lokalne specjały.
I ja tam byłam, piwa co prawda nie piłam...
... ale pieczywa z roztopionym serem (Raclette) spróbować musiałam! :)
Fot. Polschland
Cudowne to!! Wspomnienia z Austrii wracają do mnie. Obok naszego domu pasło się 50 krów...
AntwortenLöschenA trachty - jak oni je dumnie noszą!