Samstag, 20. September 2014

Sierpień i wrzesień po niemiecku


Po dłuższej przerwie powracam do cyklu charakteryzujące kolejne miesiące w Niemczech. 

Cały sierpień (August) jest na południu Niemiec miesiącem wybitnie urlopowym. W Badenii-Wirtembergii i Bawarii dzieciaki mogą (w końcu!) cieszyć się wakacjami, co przekłada się na czas brania urlopów ich rodziców w pracy. Urzędy i firmy pracują na zwolnionych obrotach. Ba! nawet miasto przestawia się na tryb letni - ze świecą szukać ciekawych imprez kulturalnych, nawet w weekendy. Kto mógł, wyjechał.

Ci, którzy z jakichś powodów muszą męczyć się w pracy, mogą cieszyć się z dnia wolnego 15 sierpnia, Wniebowzięcia NMP (Mariä Himmelfahrt). Oczywiście nie wszyscy, bo zależy to od miejsca zamieszkania. Wirtemberczycy muszą pracować, Bawarczycy (w większości) mają labę i chętnie wybierają się do sąsiedniego landu na zakupy.


 Święcenie ziół w niemieckich kościołach

Fot. Polschland


Podobnie jak w Polsce, znany i praktykowany jest zwyczaj zanoszenia do kościoła bukietów ziół i kwiatów - wszak to Matki Boskiej Zielnej. Wiązanki do poświęcenia układa się na stoliku przy ołtarzu bądź trzyma przy sobie w ławce.

Tego dnia wieczorem warto wybrać się do Lindau, gdzie odbywa się maryjna procesja na Jeziorze Bodeńskim. Bierze w niej udział sześć-siedem statków i wielu odwiedzających. Kilkanaście tysięcy pielgrzymów przyciąga także procesja ze świecami w szwabskim sanktuarium Maria Vesperbild.


 Wieczorna procesja ze świecami w małym sanktuarium we Violau koło Augsburga ściąga przede wszystkim katolików z najbliższych miejscowości. Wierni okrążają wieś idąc przez las, łąki, pola i wzgórza szlakiem kapliczek i krzyży.

Fot. Polschland

Jeśli planujecie sierpniowy wypad do Niemiec i jesteście ciekawi, jak wygląda typowy niemiecki Volksfest, wybierzcie się do bawarskiego Straubinga. Tutejszy Gäubodenvolksfest to pod względem wielkości druga tego typu impreza po słynnym monachijskim Oktoberfeście, młodsza od niego tylko o dwa lata (1812).


 Migawki ze Straubinga: popularne suweniry, czyli pierniki z lukrowanymi napisami oraz wnętrze jednego z namiotów

Fot. Polschland

Nie kryję się wcale z faktem, że Oktoberfestu nie cierpię! Nie jestem w stanie zrozumieć fascynacji niektórych tym przereklamowanym spędem, która nakazuje im wracać tam co roku minimum po kilka razy, wydawać krocie na  horrendalnie drogie piwo, znosić humory legendarnie nieuprzejmej  obsługi, dawać się oszukiwać na karuzelach, przepychać przez hordy pijanych turystów z całego globu, marznąć podczas kapryśnej pogody na dworze i pocić się w przepełnionych namiotach.

Polecam za to zawitać na Gäubodenvolksfest, który jest w zasadzie zaprzeczeniem skomercjalizowanego do bólu Oktoberfestu. Jako że znają go przede wszystkim miejscowi, nie ma tu dzikich tłumów, ceny są niższe, kelnerki nieco milsze, karuzele jeżdżą dłużej. Jest kameralniej, schludniej i bardziej autentycznie. Pogoda zwykle dopisuje, a o miejsce w namiocie (jest ich siedem) nie trzeba się martwić - a już na pewno nie wstawać za barierką czekając aż coś się zwolni bądź wciskać obsłudze łapówkę (oktoberfestowskie realia). Straubinger Volksfest rozpoczyna się zawsze w drugą niedzielę sierpnia i trwa jedenaście dni. 







 Wnętrza namiotów i inne atrakcje Volksfestu w Straubingu

  Duży kufel piwa, czyli Maß, kosztował w tym roku 8,40 euro

 Pisałam o tym przy okazji weselnego postu, ale powtórzę jeszcze raz: panujące w naszym kraju przekonanie, że Niemcy nie umieją się dobrze bawić, jest mitem. :) Tańców na parkiecie wprawdzie nie ma, ale za to są podrygi na ławkach, na których się staje. Zawsze zachodzę w głowę, jak ich lekka konstrukcja jest w stanie utrzymać tyle osób!


 Volksfest wieczorową porą

 Nostalgiczna kolejka Rutschbahn jest jedną z najstarszych w Niemczech i najwyższą w Europie. Powstała w Szwarcwaldzie w 1907 roku i nadal znajduje się w posiadaniu tej samej rodziny.

 Na wieżę wjeżdża się na taśmie, trochę tak, jakby jechało się na deskorolce. Można poprosić obsługę o asystę. Na specjalne życzenie odprowadzi ona piękne panie także do domu... ;)


 Fot. Polschland

Wrzesień (September) na Bawarii i w Badenii-Wirtembergii to czas powrotów z wakacji i urlopów; w trzecim tygodniu dzieciaki maszerują do szkoły. Temat ten poruszyłam w osobnym poście, który znajdziecie tutaj.

W Allgäu trwa czas Viehscheid/redyków, tj. spędów krów z górskich pastwisk na niziny, zwana tamtejszą piątą porą roku. Poczytacie o niej tu.  


Poniżej: korona dożynkowa i bochen dożynkowy w Muzeum Chleba w Ulm

Fot. Polschland


W odróżnieniu od moich rodzinnych stron, gdzie dożynki (Erntedankfest) z pompą świętowała niemal każda wieś, w Szwabii czas po żniwach przemija bez specjalnego echa. To przede wszystkim uroczystość kościelna. Podczas niedzielnej Eucharystii dziękuje się Bogu za otrzymane dobroci z pól, sadów i przydomowych ogródków. Msza ta otrzymuje specjalną uroczystą oprawę. Przed ołtarzem aranżowane są dary - i to nie tylko nie tylko te „naturalne”, ale i symboliczne.

Ołtarz dożynkowy przygotowany przez katolickie przedszkole. Dzieciaki udekorowały go m.in. tym, co dla nich ważne (klocki, hulajnoga), owocami, warzywami, a także wyciętymi z papieru konturami swoich dłoni.


Dożynkowe dekoracje z innego roku

 Piękna dożynkowa mandala ułożona na posadzce kościoła klasztornego w Ochsenhausen

Fot. Polschland

W przygotowania włączają się aktywne przy parafii grupy, np. przedszkolaki z opiekunkami. Pamiętam, że kiedyś rozdawały każdemu własnoręcznie wykonane kwiaty słonecznika z aforyzmem nawiązującym tematycznie do dożynek i kilkoma ziarenkami tegoż kwiatu. Było to bardzo sympatyczne!

Fot. Polschland




Kiermasz parafialny z okazji dożynek. Parafianie zostali poproszeni o przygotowanie własnoręcznie przyrządzonych przetworów, wyhodowanych owoców i warzyw oraz wykonanych przez siebie dekoracji. Dochód przeznaczono na cele charytatywne.

Fot. Polschland

Szwabi znają raczej zwyczaj Sichelhenke. W dawnych czasach, kiedy zboże ścinano za pomocą sierpu (Sichel), żeńcy ozdabiali ostatni wracający z pola wóz, odmawiali na polu modlitwę i odkładali narzędzia pracy. Sierpy i kosy odwieszano do następnego roku - stąd nazwa tego święta. Rolnicy, do których należało skoszone pole, zapraszali rodzinę, pomocników i parobków na poczęstunek z gorzałką, muzyką i tańcami, aby odwdzięczyć się za pracę przy żniwach. Prezentowano także specjalnie uplecioną koronę dożynkową.

Informacje o najbliższej imprezie w lokalnej prasie

Fot. Polschland


Współcześnie żniwuje się oczywiście już w inny sposób, ale niektóre stowarzyszenia lokalne (Heimatverein) pielęgnują jeszcze dawne zwyczaje.





Herbstfest w jednej ze wsi

Fot. Polschland

W wielu miejscowościach odbywają się jesienne festyny (Herbstfest), z obowiązkowym namiotem, występami orkiestr dętych i zespołów rockowych, kramami i budami ze słodyczami, wesołym miasteczkiem itp. Popularne są przy tej okazji także zjazdy rolniczych pojazdów zabytkowych, traktorów (Schleppertreffen).

Atrakcją festynu w Ringingen jest np. krowia ruletka (Kuhfladenroulette). Boisko miejscowej drużyny piłkarskiej podzielone jest na kwadraty, po których wędruje sprowadzona specjalnie na tę okazję krowa. Jeśli zostawi na którymś placek, wygrywa ta osoba, która go obstawiała. :)

 Ruchy krowy po podzielonym na kwadraty boisku są transmitowane na żywo do ogrzewanego namiotu.


 Czekanie w napięciu na krowi placek

I... jest!

Fot. Polschland

W podsumowaniu września nie można nie wspomnieć o największej w Niemczech imprezie, czyli monachijskim Oktoberfeście. Wbrew nazwie rozpoczyna się on nie w październiku, a właśnie we wrześniu. Moje nastawienie do niego już znacie; zainteresowanych tematem odsyłam np. na bloga Diany i paru zdjęć stamtąd mojego autorstwa.


 W jednym z namiotów. Wbrew pozorom, niełatwo się tu dostać...

 Mniej więcej 2/3 odwiedzających Oktoberfest ma na sobie tradycyjne i stylizowane na takie stroje. Dla kobiet jest to Dirndl, złożony z sukienki z gorsetem, bluzeczki pod spodem i fartuszka, którego kokarda sygnalizuje stan cywilny noszącej go kobiety. Uzupełnieniem jest tematyczna biżuteria z motywami precla, jelonka, szarotki, serca itp. torebeczka, fantazyjny kapelusik itp., a także pleciona fryzurka. Komu zimno, może założyć np. wełniany rozpinany sweterek. Ceny Dirndl wahają się od kilkunastu-kilkudziesięciu euro do nawet kilku tysięcy. Oferują je zarówno sieciówki (New Yorker, C&A), jak i projektanci mody. Spódnice dostępne są w kilku długościach, od długiej do kostek po mini. Panowie chętnie zaglądają oczywiście w głębokie dekolty... ;) Panie pomagają sobie nieraz specjalnymi biustonoszami (Dirndl-BH). Współcześnie wiele kobiet wybiera także sfeminizowaną wersję męskiego stroju, tj. skórzane spodenki. Ale to już nie to samo! ;)

 Komu nie udało się wejść do namiotu, pocieszyć się może miejscem w ogródku piwnym na zewnątrz. I tu, i tam ludzi jest na pęczki.

 W namiotach kwitnie handel! Zwróćcie też uwagę na dekoracje z chmielu.

 Oktoberfest widziany z góry






 Mężczyźni noszą Lederhose, czyli skórzane spodnie, także w różnych długościach, na szelkach lub nie, do tego koszule - najczęściej białe haftowane bądź biało-błękitne w drobną kratkę (barwy Bawarii). Pozostałe akcesoria to np. kamizelka, wełniany sweter, takież skarpety i otulacze na łydki (umięśnione są tutejszym symbolem męskości), specjalne buty, kapelusz, kozik itd. W bawarskich rodzinach Lederhose są przekazywane z ojca na syna i niektóre egzemplarze (zdarza się, że przeszywane) mogą mieć po kilkadziesiąt lat. Oczywiście zdarzają się stylistyczne mieszanki, takie jak Lederhose, japonki i T-shirt, ale dla ortodoksyjnych Bawarczyków to zbrodnia na modzie! :)

 Fot. Polschland

W połowie września półki supermarketów zapełniają się już świątecznymi przysmakami (pierniki, grzane wino itp.) - wcześniej nawet niż tym, co związane z Halloween czy dniem św. Marcina.

 Wnętrze supermarketu Aldi w trzecim tygodniu września

Fot. Polschland

Owocem sezonu jest oczywiście śliwka węgierka, znana w Szwabii jako Zwetschge. Każda gospodyni chyba piecze z niej jakieś jesienne ciasto. :) Polecam zajrzeć też tu, aby dowiedzieć się, jakiego niemieckiego miasta symbolem jest śliwka.

 
Źródło: eimsbuettel-nachrichten.de

Kierowcy, uważajcie! We wrześniu w Niemczech ma miejsce Blitzmarathon. I, niestety, nie ma on wiele wspólnego ze sportową rywalizacją. ;) To akcja policji na szeroką skalę, mająca na celu wyłapanie piratów drogowych!

3 Kommentare:

  1. Południowe Niemcy to jednak zupełnie inna bajka, w Berlinie zarówno sierpień i wrzesień są zupełnie inne. Ciekawie napisałaś!

    AntwortenLöschen
  2. Fajny post. Mimo że mieszkałam w Bawarii i BW w sumie prawie 7 lat o kilku zwyczajach nigdy nie słyszałam. Za duże miasta może. I niestety nigdy nie udało mi się znaleźć dirndl w przystępnej cenie. Więc nie mam do tej pory, a bardzo je lubię...

    AntwortenLöschen
  3. Wow, świetny wpis! :D Aż chce się przyjechać i wziąść w czymś udział :D

    AntwortenLöschen