Montag, 1. Juni 2015

Odkrywamy Jurę Szwabską V: Skały

Droga z Ulm do Blaubeuren

Fot. Polschland

Pewnie pomyślicie, że z tym wpisem będzie jak z tą scenką z Barei: "Jest zimno? Pani kierowniczko, jest zima, to musi być zimno!"? Jest Jura, to i skały są. Owszem! :)

Przedstawię Wam kilka godnych uwagi miejsc ze skałą/skałami w roli głównej.

Na początek zapraszam do obejrzenia naszego klifu. Nie, to nie pomyłka, w Szwabii mamy coś takiego! ;)



Tablice informacyjne w Heldenfingen - niebieska plama to dawne morze. Czerwony punkt to klif.

Fot. Polschland




Na pierwszy rzut oka klif jest bardzo niepozorny. Miliony lat temu wyglądał tak, jak na zdjęciu u góry.


 Fot. Polschland



Das Heldenfinger Kliff to pomnik przyrody nieożywionej, który powstał około 20 milionów lat temu, w trzeciorzędzie. Tereny te, niżej położone od reszty Jury Szwabskiej i młodych wówczas jeszcze Alp, zalało ciepłe i dość płytkie morze.



To, co dziś wygląda jak zwyczajny kamień XXL z dziurami po muszlach i gąbkach, było w zamierzchłych czasach skałą przybrzeżną, o które rozbijały się fale pradawnego morza. Klif jest nie tylko ciekawostką regionalną, ale i i magnesem dla badaczy skamielin - to najlepiej zachowana "skamieniała plaża" w całej Europie!


Klif ma 590 metrów wysokości. Teren przed nim odkryto w latach 30. ubiegłego wieku. Znajduje się na skraju wsi, można go oglądać o każdej porze. U jego stóp urządzony jest plac zabaw dla dzieci, m.in. z piaskownicą, w której poszukiwać można skamielin.



Wystawa skamielin pod gołym niebem

Fot. Polschland

Zdobycie klifu nie jest żadnym problemem. Są schodki. ;) Na górze urządzona jest wystawa skamielin z różnych epok. Można oglądać tam wiele rodzajów skał, minerałów, skamieniałe kawałki drewna, muszle itp. Uderza również fakt, że miejsce nie jest przez nikogo pilnowane czy monitorowane, a mimo to wszystko jest na swoim miejscu. :)
 


Widok ze szczytu. Teraz wystarczy tylko wytężyć wyobraźnię, żeby zobaczyć morze... ;)

Fot. Polschland

Mamy klif, jest i wodospad. Uracher Wasserfall był od wieków ulubionym celem weekendowych wycieczek. Szwabski poeta Eduard Mörike wspominał o nim w wierszu Besuch in Urach: Ein Wasserfall, mein Freund / Uns beiden wohlbekannt. / Wie manchmal standen wir davor, / An ihm berauschend Aug und Ohr / Da wir noch andre Burschen waren...



 Wodospad jesienią

Fot. Polschland

Szczerze mówiąc, "szwabska Niagara" nie zrobiła na nas jakiegoś szczególnego wrażenia. Być może dlatego, że spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego, potężnych mas wody - a on spływał sobie raczej cienką strużką. Gwoli sprawiedliwości dodać muszę, że jej ilość zależy od pogody.
 Jak widać, do twarzy mu w zimowej szacie :)

Źródło: Wikipedia

Droga z Bad Urach do lasu, w którym położony jest wodospad jest za to bardzo malownicza i prowadzi nas doliną, wzdłuż strumienia Brühlbach (fot. poniżej).



Fot. Polschland

Wolfstal, czyli Wilcza Dolina w Lautertal, to  cieszy się szczególną popularnością wczesną wiosną. Wówczas to kwitnie tam chroniona śnieżyca wiosenna, roślina podobna do śnieżyczki. Oprócz tego można podziwiać tu czarki szkarłatne - zagrożone wyginięciem i objęte ochroną grzyby. Ich znakiem rozpoznawczym jest jaskrawa barwa kapelusza, w wilgotne dni czerwona, w suche pomarańczowa. Z dołu są białe.

Mimo szkarłatu kapelusza, grzybki nie jest łatwo zauważyć. Rosną często pod liśćmi, na chruście. My mieliśmy częściowo ułatwione zadanie, bo wiele grzybów było odgrzebanych.


Fot. Polschland


Przedwiośnie w Wolfstal






Kolejną doliną, którą na pewno warto odwiedzić, jest Eselsburger Tal koło Herbrechtingen. Prowadzi przez nią świetna kilkukilometrowa droga dla pieszych i rowerzystów. Po jednej stronie mijamy rzeczkę Brenz, a po drugiej Wacholderheiden, czyli łąki porośnięte krzewami jałowca oraz ciekawe formacje skalne. Eselburger Tal to mekka dla osób lubiących wspinaczkę.

Największą atrakcją Eselsburger Tal są Steinerne Jungfrauen (dosł. Kamienne Dziewice). To dwie smukłe skały, w których doszukiwano skamieniałych postaci kobiecych.








 

Steinerne Jungfrauen

 Źródło górnego zdjęcia: heidenheimer-brenzregion.de


Ich powstanie tłumaczy oczywiście jedno z lokalnych podań. Oto ono:

Pan na pobliskim zamku Eselsburg miał piękną córkę. Była ona tyleż urodziwa, co harda i dumna. Wielu zalotników ubiegało się o jej rękę, jednak żadny nie zasłużył na jej względy. Odrzucała jednego za drugim, aż w końcu została sama. Jej uroda zbladła, a ona zgorzkniała i szybko zyskała przydomek wiedźmy. Znienawidziła wszystkich mężczyzn do tego stopnia, że nawet swoim dwum służkom zabroniła jakichkolwiek kontaktów z płcią przeciwną. Niestety, dziewczęta złamały ów zakaz. Urzekł je młody i przystojny rybak, którego spotykały co wieczór, kiedy szły zaczerpnąć wody. Za karę wiedźma zamieniła je w kamienne posągi. Jej też nie ominęła kara. Jeszcze tej samej nocy zginęła od uderzenia pioruna, a zamek doszczętnie zniszczył pożar.


Na koniec zapraszam Was do niewielkiego Ermingen. Pisałam już kiedyś, że w Szwabii mamy i Wersal, i Rzym, i Neuschwanstein. Jest też minaturka Stonehenge. ;)

Sonnwendplatz w Ermingen położony jest 600 m n.p.m. Kompleks powstał w 1989 roku przy współudziale naukowców z Uniwersytetu w Ulm, którzy dokładnie wyliczyli, w którym miejscu stanąć mają kamienne bloki. Dwukrotnie w ciągu roku, w dniu przesilenia letniego (22 czerwca) i zimowego (22 grudnia), promienie wschodzącego słońca padają poprzez kamienną bramę. Kromlech, czyli krąg, stanowi 12 kolumn.


 Sonnenwendplatz w Ermingen

Fot. Polschland

Kiedyś na tym miejscu znajdował się zbiornik wody pitnej, jednakże po podłączeniu Ermingen do sieci wodociągowej teren zaniedbano. Dopóki ktoś nie wpadł na pomysł zorganizowania tu tradycyjnego palenia ognia (Funkenfeuer) w 1. sobotę po karnawale. Ogniska były doskonale widoczne z daleka. Tak narodził się pomysł nadania wzgórzu nowej funkcji. Ktoś z miejscowych podrzucił pomysł, ktoś inny miał kontakty na uczelni, lokalne firmy budowlane przewiozły materiał budowlany, tutejszą skałę wapienną... I tak to poszło!

Sonnwendplatz znaliśmy wcześniej ze zdjęć, które ukazywały wykoszony i zadbany teren. My zastaliśmy chaszcze. Jak się okazało, taki stan jest jak najbardziej pożądany - trawy i zarośla stwarzają doskonałe warunki dla ptaków i innych zwierząt. Plac wykaszany jest tylko raz do roku. Włodarze wsi spotykają się z ciągłymi zapytaniami przedstawicieli i członków ruchów neopogańskich, którzy chcieliby celebrować tu swoje misteria. Prośby są odrzucane. Nie wydaje się także zgody na organizowanie tutaj grilli, ognisk czy festynów. Każdy, kto szuka ciszy, spokoju i chce podziwiać panoramę okolicy, jest jednak mile widziany. :)

Tablice informacyjne na miejscu dawnego styku morza z lądem

Fot. Polschland


Ermingen jest nieobce miłośnikom geologii. Tu, podobnie jak w Heldenfingen, znajduje się skraj dawnego morza z epoki miocenu. Erminger Turritellenplatte to prehistoryczna "plaża" sprzed 20 milionów lat: skamieniała warstwa z ogromną ilością morskich ślimaków z rodzaju wieżyczników. Ciepły klimat i temperatura wody sprzyjała ich rozwojowi. Obumarłe wyrzucane były na brzeg. Oprócz nich, w warstwie osadowej można znaleźć i inne muszle, a ponadto zęby kopalnych rekinów, płaszczek itp. Na podstawie skamieniałych szczątków badaczom udało się też ustalić, jak wyglądała roślinność na brzegu morza. Rosły tu m.in. topole, wierzby i sosnowce, a ponadto platany, orzechy włoskie, kasztanowce, drzewa cynamonowe, buki i magnolie. Napotkać można było palmy. Słowem: szwabskie Karaiby! ;)


Fragment mioceńskiej skały z muszlami

Fot. Polschland

Materiał skalny od dawna był pozyskiwany przez mieszkańców do wznoszenia fundamentów, znaków granicznych, budowli sakralnych itd. Dziś już się tego nie robi, a teren przed amatorami skamielin chroni płot.


 Fragmenty ekspozcji

Fot. Polschland 

Pozostałe wpisy z serii "Odkrywamy Jurę Szwabską":


Jaskinie
Woda
Sady
Fauna i flora

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen