Samstag, 2. Mai 2015

Marzec i kwiecień w Niemczech

Marzec (März) nie obfituje w Niemczech w jakieś szczególne wydarzenia - jeśli nie przypadają na ten miesiąc Święta Wielkanocne (Ostern).

Tradycja 8 marca i Dnia Kobiet (Frauentag), która być może kołacze się gdzieś jeszcze we wschodnich Niemczech, nie jest w moich okolicach ani specjalnie znana, ani praktykowana. Kalendarzu ścienny, który posiadam, w ogóle o nim nie wspomina.

Zdarzają się jednak wyjątki. Członkowie lewicujących partii rozdają na ulicach kwiaty, ale nie są to jakieś masowe akcje. O prezentach na Dzień Kobiet czy życzeniach ze strony kolegów, szefostwa nie ma u mnie mowy.

Szczególne względy w tym dniu (podobnie jak w każdym innym) i taryfa ulgowa ze strony panów nie są Niemkom potrzebne. Solidarność i zorganizowanie tutejszych kobiet są bardzo silne (zaplanowałam osobny post na ten temat). Jeśli coś się organizuje, to przez same kobiety i tylko dla nich. Przykładowo, w moim mieście było to wspólne śniadanie, wykład na temat zdrowia, sportu i recital kobiecego zespołu wokalnego.

Fot. Polschland

Pierwszy dzień kalendarzowej wiosny nie jest świętowany.

Prima Aprilis, pierwszy dzień kwietnia (April) to dzień kawalarzy i żartownisiów, którzy wykazać się mogą także pod koniec miesiąca, w Noc Walpurgii (szerzej tu). Usprawiedliwieniem psoty jest powiedzonko April, April.

Skoro już jesteśmy w temacie powiedzeń, najpopularniejszym kwietniowym przysłowiem jest April, April - der macht, was er will. "Kwiecień robi co chce", czyli niemiecki odpowiednik naszego Kwiecień, plecień...

O wiele więcej miejsca poświęcę marcowo/kwietniowym tradycjom wielkanocnym. Zacznijmy od preludium Wielkiejnocy, czyli od Niedzieli Palmowej (Palmsonntag).




 W dawnych wiekach podczas procesji w Niedzielę Palmową w południowych Niemczech ciągnięto wózek z rzeźbą Chrystusa jadącego na osiołku. Ten egzemplarz, Palmesel, pochodzi z roku 1464 i eksponowany jest w muzeum w Ulm. Reformacja sprawiła, że przestał pełnić pierwotną funkcję.

Mianem "osiołka palmowego" określano też osobę, która - w zależności od regionu - wstała najpóźniej w Palmową Niedzielę, jako ostatnia przyszła na mszę lub pojawiła się na niej w znoszonym, niedbałym ubraniu.

Fot. Polschland



 W mojej parafii poświęcenie palm (Palmweihe) odbyło się przed kościołem. Po odśpiewaniu kilku pieśni i błogosławieństwie kapłan ze służbą ołtarzową i wiernymi wkroczyli do środka. W tym dniu odbył się także przykościelny jarmark świąteczny.

 Tradycyjnie, jak to w Niemczech, każda uroczysta msza nie może obyć się bez specjalnie wydrukowanych na tę okazję śpiewników.

Fot. Polschland

Co kraj, to obyczaj. W Szwabii znanych jest kilka typów palem wielkanocnych. Najprostszym jest wiązanka "kotków" (bazi) oraz bukszpanu.





Taki bukiecik kupiłam właśnie na parafialnym kiermaszu.
Fot. Polschland

Wiele osób miało ze sobą podobne wiązanki bukszpanu i bazi, ale umieszczone na kijku, z wetkniętym w nie krzyżykiem z gałązek, przybranych kolorowymi wydmuszkami, opcjonalnie jeszcze jakimiś wielkanocnymi ozdóbkami i wstążkami (Palmbesen).




 Fot. Polschland

Najbardziej okazałym wariantem są długie palmy na kiju przybranym bukszpanem, wokół którego umieszczona jest misterna konstrukcja z kolorowych wydmuszek, patyczków i krzyżyka, przypominająca koronę.





Stojak z Palmbuschen przed ołtarzem

Fot. Polschland

Po powrocie z kościoła małe bukieciki poświęconych bazi i bukszpanu umieszcza się tradycyjnie za krzyżem wiszącym na ścianie. Duże palmy stawia się przed domem, gdzie stoją przez cały okres wielkanocny. Na wsiach to częsty widok. Poniżej kilka zdjęć, w tym z dwóch skansenów.















Fot. Polschland

Przysmakiem Niedzieli Palmowej jest Palmbrezel - słodki precel z ciasta drożdżowego z rodzynkami lub bez. Sprzedawany jest współcześnie także przed i po tym święcie.


 Ja także kupiłam na drugie śniadanie Palmbrezel.
Więcej o tym specjale oraz o jarmarku w Palmową Niedzielę w Hungerbrunnental  przeczytacie tu.
Fot. Polschland

Większość niemieckich katolickich tradycji Wielkiego Tygodnia (Karwoche) zbieżnych jest z tymi, które znamy z Polski, więc skupię się głównie na tych, które są typowe dla tutejszej kultury. 

Wielki Czwartek zwany jest "zielonym" (Gründonnerstag). Istnieje kilka teorii wyjaśniających etymologię tej nazwy. W wielu rodzina jada się w tym dniu zielone potrawy, tj. sałaty, kiełki itp.

Źródło: FB

Wielki Piątek (Karfreitag) to dzień ustawowo wolny od pracy i tzw. stiller Tag, podczas którego nie wolno urządzać festynów, zabaw i innych imprez. W wielu miejscowościach organizowane są drogi krzyżowe na wolnym powietrzu.

W Wielką Sobotę (Karsamstag) w niektórych regionach Niemiec (głównie na wsi) rozpala się wielkie ogniska (Osterfeuer). Bywa, że oprócz drewnianych kłód na stosie umieszczana jest kukła symbolizująca wiedźmę lub Judasza (Judasverbrennen).

Nieznana jest tradycja święcenia potraw wielkanocnych. Polscy katolicy, którzy chcą pozostać wierni polskim zwyczajom, udać się muszą do najbliższej Polskiej Misji Katolickiej. Polskie kościoły pękają wówczas w szwach.
Nieznane jest też oblewanie się wodą w Lany Poniedziałek. 

Celebruje się za to wspólne wielkanocne posiłki, a głównie Osterbrunch - późne śniadanie, które spożyć można albo w domu, albo w restauracji. Z wielkanocnych specjałów wymienić należy...









... drożdżowy Osterbrot z rodzynkami, baranka z ciasta piaskowego (Osterlamm), zające z czekolady, oczywiście czekoladowe jajka z nadzieniem lub bez, a także marcepan i ajerkoniak (Eierlikör).

Fot. Polschland

 No cóż, cenionym wielkanocnym specjałem jest jagnięcina (Lammfleisch)...





... oraz szynka. Nie wolno zapomnieć naturalnie o jajkach, oczywiście uprzednio pofarbowanych. :)

Fot. Polschland

Skoro o jajkach mowa: piękną tradycją, przybyłą z Frankonii (Franken), ale rozpowszechnioną również w Szwabii, jest Osterbrunnenschmücken. Polega ona na przystrojeniu miejscowej studni/sadzawki/fontanny girlandami z bukszpanu, tui i kolorowych jajek.

Pierwsze wzmianki o tym zwyczaju pojawiły się na początku XIX wieku, jednak jego dokładne pochodzenie jest niejasne. Najprawdopodobniej ma swoje źródła w czasach pogańskich (woda = oczyszczenie; pewna analogia do naszego śmigusowego polewania), ale nabrała chrześcijańskiej wymowy. Fränkische Schweiz, podobnie jak Jura Szwabska, borykała się od zawsze  z niedoborem wody, stąd uczczenie lokalnych źródeł nabiera jeszcze większego znaczenia.
Fot. Polschland





Osterbrunnen w Ulm-Söflingen. Konstrukcje przyjmują zazwyczaj formę korony.

Fot. Polschland





Osterbrunnen w miejscowości Oberstadion. Girlandy mierzą łącznie 130 metrów.

Fot. Polschland

 Skoro już znaleźliśmy się w Oberstadion, to zapraszam Was na wystawę jaj wielkanocnych na podwórzu przed muzeum. :)











 Jaja z flagami różnych państw

 Tutaj z kolei wydmuszki z kościołami okolicznych parafii



 Wszystkie ozdobione są ręcznie. W dekorowaniu jajek uczestniczyło 35 wolontariuszy, 25 osób dekorowało fontannę. Do akcji włączyły się także miejscowe przedzkolaki, dzieci i młodzież szkolna.

 Do przyozdobienia fontanny i innych elementów zużyto łącznie 16 tysięcy jaj kurzych i gęsich. Do wykonania ogromnej kury, koguta, baranka, postaci Chrystusa Zmartwychwstałego, Bożego Grobu oraz kuli ziemskiej potrzeba było ponad 9 tysięcy jaj przepiórczych.



 Fragment wystawy w muzeum









Konstrukcja z jaj pomalowanych przez dzieci przedszkolne

Fot. Polschland

;)

Fot. Polschland

Typowym niemieckim zwyczajem jest też szukanie zajączka (Osternestsuche), a dokładniej mówiąc, jego gniazdka. W wielu szkołach i przedszkolach wykonuje się już wcześniej owe "gniazdka" czy też torebki, koszyczki na pozostawione przez niego łakocie i upominki. Rodziny, które dysponują ogrodem, ukrywają paczuszki na posesji, a dziecko wyrusza na poszukiwanie. Uciechy jest przy tym co niemiara! :)



Nie tylko dzieci cieszą się na wielkanocne prezenty... ;)

Fot. Polschland

O Osterlachen usłyszałam dopiero niedawno. Od XIV do XIX wieku, przede wszystkim na Bawarii, księża mieli za zadanie doprowadzić do śmiechu swoich parafian - podczas wielkanocnego kazania. Radość ze Zmartwychwstania miała być przecież widoczna i słyszalna! Wielu z nich sięgało wtedy po przeróżne, może niezbyt przystojne dykteryjki... ;)

Fot. Polschland

Weißer Sonntag ("biała niedziela"), czyli pierwsza niedziela oktawy wielkanocnej, to w Niemczech tradycyjnie czas I Komunii Świętych. W niektórych parafiach bywają one jednak organizowane w późniejszym terminie.

 Przygotowania do I Komunii Świętej odbywają się pod jakimś mottem - tu był to motyw Jezusa Dobrego Pasterza.

Nic więc dziwnego, że na mszy pojawił się... owczarz  z żywą owieczką! ;) Dzieciaki mogły jej dotknąć, a ksiądz poprosił pana o opowiedzenie o zwyczajach owiec. Podczas kazania, które notabene wygłosiła po części kobieta (w Polsce byłby pewnie skandal) przed ołtarzem pojawił się przebrany za pasterza mężczyzna, który ratował z opresji pluszową owieczkę. Również dzieci czytające modlitwę wiernych trzymały w rękach pasterskie akcesoria.
 
 Rodzinna sesja zdjęciowa w dniu I Komunii Świętej. Do tej pory nie spotkałam się tu z albami.


Komunikanci w tradycyjnych strojach: chłopcy w garniturkach, dziewczynki w białych sukienkach. Do tego oczywiście świeca.

Fot. Polschland

Większość znanych mi rodzin po mszy pierwszokomunijnej zaprasza gości na obiad do lokalu. Kawę i ciasto, a także kolację serwuje się często już w domu. Nie obędzie się bez odpowiednich dekoracji.

Fot. Polschland



 Niedziela Palmowa oraz okres między Wielkanocą a Zielonymi Świątkami to w kościele ewangelickim czas konfirmacji, czyli protestanckiego odpowiednika bierzmowania.

Na zdjęciu pozująca przed kościołem grupa konfirmantów w wigilię konfirmacji z panią pastor.

 Młodzież otrzymała w prezencie Biblię, krzyżyk na szyję, a dziewczęta bukieciki kwiatów.

 Dwudniowe uroczystości w kościele podzielone zostały na mszę z przyjęciem Eucharystii i wyznaniem grzechów (w dzień przed) i samą uroczystość konfirmacji. Oprócz bohaterów dnia, dużą rolę odgrywali rodzice i chrzestni.

Podczas obu mszy przy ołtarzu paliły się własnoręcznie ozdobione przez każdego konfirmanta świece.



Uroczyste wyjście po konfirmacji

Fot. Polschland







1 Kommentar:

  1. No w końcu nowy post! ;) Przekonany byłem, że konfirmacja to ewangelicki odpowiednik katolickiej, pierwszej komunii. Zwyczaj szukania słodyczy w ogrodzie znam z domu dziadków, z Wielkopolski (z tym, że tam dzień wcześniej przygotowywaliśmy gniazdka ze słomy, żeby zając wiedział, gdzie zostawić prezent). Pozdrawiam!

    AntwortenLöschen