Kontynuując tematykę weselną, zapraszam dziś na post o naukach przedmałżeńskich w Niemczech. Post bardzo subiektywny! :)
Zacznę może od tego, że Kościół katolicki w Niemczech jest pod wieloma
względami inny niż w Polsce. Ten temat do dawna zresztą chodzi mi po głowie i poświęcę
mu osobny post, więc nie będę się rozpisywać. Mówiąc krótko i zwięźle, jest bardziej
liberalny i otwarty. O czym się zaraz przekonacie... ;)
Tylko dla chętnych
Obowiązek odbycia kursu przedmałżeńskiego
nie istnieje. Jest to sympatyczna opcja dodatkowa, z której możemy skorzystać,
ale nie musimy - w Niemczech nikt nie będzie od nas wymagał żadnego
zaświadczenia. Chętni mogą skorzystać przede wszystkim z oferty jednodniowych lub weekendowych
warsztatów.
W tym miejscu udzielę cennej rady parom mieszkającym lub pracującym
w Niemczech, a planującym pobrać się w Polsce: jeśli to tylko możliwe, nawet
jeśli Wasz język nie jest na najwyższym poziomie, skorzystajcie z okazji i zróbcie
taki kurs tutaj!
Ulotki reklamujące spotkania przedmałżeńskie - tradycyjne (u góry) i niekonwencjonalne (u dołu).
Źródło: Internet
Na spotkaniach przedślubnych spotkać można sporo
polskich bądź polsko-niemieckich par. Zaświadczenie, które otrzymacie, będzie
honorowane w Polsce. Na życzenie przygotowuje się dwujęzyczne druki. My bez problemu
dostaliśmy świadectwo w języku polskim, a w stronach, w których wówczas
przebywaliśmy, nie było wcale dużych skupisk Polonii.
Jako że na niemieckich
naukach przedmałżeńskich byliśmy tylko raz, a nie znam zbyt wielu par, które
podzieliłyby się ze mną swoimi doświadczeniami, pozwolę sobie na nieco więcej
prywaty i opiszę, jak było u naszym przypadku.
Moim okiem...
W diecezji, do której
należeliśmy, spotkania przyszłych małżonków organizowane są one na dość wysokim
poziomie i noszą nazwę Ein Tag für uns (Dzień dla nas). Są odpłatne, ale jest to niewielka kwota.
Nasze spotkanie rozpoczęło się w rankiem
w sobotę i trwało do godziny 17.00. Prowadziło je sympatyczne i bardzo
bezpośrednie małżeństwo w średnim wieku. Dysponowało pięcioletnim stażem. Ona: doktor
teologii, on: spoza kościelnej „branży”, ewangelik.
Fot. Polschland
Sala była pełna; siedzieliśmy w kręgu. Oczywiście spotkaliśmy
też inne pary z Polski bądź z polskimi korzeniami. Naturalnie wszystkie
zdecydowały się na kurs z obowiązku. Co do reszty towarzystwa, było mieszane
pod względem wieku i konfesji. Większości towarzyszyły pobudki duchowe i chęć samorozwoju.
Warsztaty
rozpoczęły się od rundki powitalnej. Należało ustawić się zgodnie z kolejnością
alfabetyczną imion i powiedzieć kilka słów o sobie, a następnie zająć
odpowiednie miejsce w szeregu biorąc pod uwagę staż związku. Aby ułatwić
identyfikację i przełamać lody, każdy miał identyfikator z imieniem i
nazwiskiem.
Spotkanie podzielone było na kilka części, z których każda składała
się z pojedynczych „jednostek”. Najpierw należało powiedzieć, za co kocha się
swojego partnera i co nam się najbardziej w nim podoba. Był to bardzo
wzruszający moment dla wszystkich, choć... partner czy partnerka nie zawsze
miał okazję usłyszeć to, czego się spodziewał. Kolejnym zadaniem, realizowanym
już w parach, było przeniesienie na papier swojej wizji przyszłego domu i
małżeństwa. Do dyspozycji były kredki i bloki. Gotowe rysunki zostały omówione
przez uczestników na forum grupy.
Kolejne ćwiczenie odbyło się w grupach
sześcioosobowych. Trzeba było dokończyć zdanie zaczynające się od słów: Nasze
małżeństwo będzie udane, jeśli... . Burza mózgów zaaowocowała wieloma
propozycjami, które na bieżąco zapisywało się na karteczkach. Prowadząca warsztaty
ułożyła w tym czasie na podłodze rozczłonowany tekst przysięgi małżeńskiej. Do
każdego fragmentu dopasowywaliśmy nasze propozycje. Czyli: od teorii do
praktyki. Na końcu teolog (teolożka?) wyłożyła nam sens i znaczenie każdego
zdania przysięgi szczegółowo - z „kościelnego” na „nasz”.
Migawki z innych spotkań tego typu. U góry odpowiedzi uczestników na pytanie Co cementuje małżeństwo? Poniżej ćwiczenie, które wykonaliśmy także i my.
Źródło: Internet
Oczywiście w trakcie
spotkania był czas na przerwy, w tym jedną dłuższą, obiadową. Większość osób
pozostała w budynku, wspólnie złożyliśmy zamówienie na telefon w pizzerii
(posiłek był w cenie warsztatów). Jako że siedzieliśmy w jednej dużej sali,
była to dodatkowa okazja, żeby zapoznać się bliżej z innymi parami,
poopowiadania sobie o przygotowaniach do nadchodzącego ślubu, szczegółach
dotyczących muzyki, menu, strojów itp. Miło było usłyszeć, że każdy miał
podobne przeżycia.
Po pauzie przyszedł czas na objaśnienia
teologiczno-sakramentalne oraz naświetlenie różnic między poszczególnymi
religiami w kwestii małżeństwa. Uczulono nas na problemy i formalności, które
należy mieć na uwadze podczas brania ślubu z osobą innego wyznania, w innej
miejscowości, za granicą itp.
Podczas krótkiego, ale obfitującego w z życia
wzięte przykłady wykładu, dowiedzieliśmy się na czym polegają różnice w
sposobie komunikacji między kobietami a mężczyznami - które z pewnością są
przyczyną wielu niepotrzebnych małżeńskich sprzeczek. Jak trudno czasem się
porozumieć w najprostszych kwestiach, mimo iż mówi się tym samym językiem,
przekonaliśmy się podczas gry. Polegała ona na tym, że siedzieliśmy odwróceni
do siebie plecami, jedna osoba miała kartę z rysunkiem (dość schematycznym i
prostym), a druga musiała wg jej wskazówek oddać na papierze ów przedmiot. Nie
mogły na siebie patrzeć ani wymieniać nazwy rzeczy. Okazało się, że nie jest to
takie proste! Nic dziwnego, że słychać było co rusz salwy śmiechu. Nie zawiniły
nasze umiejętności kreślarskie, a właśnie niezrozumienie na linii mówiący -
rysownik.
To miała być choinka, ale jak widać nie zrozumieliśmy się z Narzeczonym... ;)
Fot. Polschland
Kolejna burza mózgów skupiła się na tym, co potrzebne jest nam do
ślubu kościelnego. Zapisane na kartkach propozycje zostały omówione
przez prowadzących, którzy mówili z własnego doświadczenia i niejednokrotnie
sprowadzali uczestników na ziemię, w przypadku np. ślicznie wyglądających
(tylko) na filmie dzieci sypiących kwiatki czy ambitnych (acz nierealnych)
planów nauczenia się tekstu przysięgi na pamięć. ;)
Nie unikano kwestii
drażliwych, np. tego, ile ma wynosić „co łaska” dla organisty (księdzu się nie
płaci) - co było zabawne, ponieważ jeden z uczestników był organistą, czy
świadkowie mogą być innego wyznania i jedynie po ślubie cywilnym (mogą).
W kwestii tego, czy czy
trzeba się spowiadać przed ślubem, prowadząca (a przypomnę, że doktor teologii katolickiej) postawiła sprawę jasno: otóż nie trzeba. Zależy to tylko i wyłącznie od woli pragnących się pobrać osób.
Wymagane przez
polskich księży zaświadczenia odbytej spowiedzi są notabene sprzeczne z
prawem kościelnym i powodują ekskomunikę osoby, która wymaga potwierdzenia -
tajemnica spowiedzi obejmuje bowiem nie tylko treść spowiedzi, ale fakt, że do
tego sakramentu się przystąpiło. Tym samym, paradoksalnie, księża sami na siebie ściagają
ekskomunikę! Ale widocznie co kraj to obyczaj...
Ostatnim ćwiczeniem w parach,
które ze względu na swoją delikatność nie było omawiane w grupie, było
wypełnienie kwestionariusza dotyczącego siebie i partnera. Pytania brzmiały np.
Jak reaguję, kiedy mnie krytykuje?, Jak się czuję, kiedy nie poświęca mi uwagi?
I tak dalej. Jak nas poinformowano, nierzadko zdarza się, że pary po wykonaniu
tego zadania i rozmówieniu się po prostu dochodzą do wniosku, że nie pasują do
siebie i rezygnują ze ślubu. Na wszelki wypadek prowadzący mieli przygotowane
inne propozycje dla borykających się z problemami w związku. ;)
Okazało się
jednak, że nikt z naszej osiemnastoosobowej grupy nie ma zamiaru się rozstawać
i przeszliśmy do kolejnej części spotkania: omówienia przebiegu ceremonii i
mszy, pytań z sali, propozycji czytań, przedstawienia oferty katolickiej
poradni małżeńskiej, rozdania ulotek i materiałów dodatkowych. Zakończyliśmy
nauki błogosławieństwem (i była to jedyny element stricte religijny w ciągu
tego dnia) oraz wysłuchaniem symbolicznej opowieści o małżonkach szukających
szczęścia po całym świecie, a znajdujących je we własnym domu.
Wspólna msza święta uczestników jednego ze spotkań przedmałżeńskich
Źródło: Internet
Nie obeszło się
też bez ewaluacji: każdy miał ocenić warsztaty biorąc do ręki kamień lub
balonik - na znak tego, co mu się nie podobało, a co było dobre. Ogólna ocena
wszystkich uczestników była bardzo pozytywna. Prowadzący podzielali tę opinię,
bo... ewaluacja była obustronna. ;)
Czyli...
Podsumowując, mamy bardzo miłe wspomnienia z tego
dnia. Do dziś cieszymy się, że udało się nam odbyć nauki przedmałżeńskie w
Niemczech, a nie w Polsce, gdzie niestety często przybierają one formę
przykrego obowiązku, który trzeba „odfajkować”.
Posłowie
Gwoli uzupełnienia: kwestia
naturalnego planowania rodziny czy też antykoncepcji nie była poruszana w
ogóle. Nikomu nawet do głowy nie przyszło zagadnąć o śluzy, temperatury itp. A
nawet jeśli by się tak stało, ręczę, że nie usłyszelibyśmy z ust prowadzących sformułowań
„prezerwatywa to zło” etc. W tej kwestii każdy musiał odwołać się do własnego sumienia, a
moralizowanie czy „teoretyczne teorie” były tym dwojgu obce. Otwarcie i szczerze
wypowiadali się także na temat współżycia seksualnego przed ślubem. Ich zdaniem,
do udanego małżeństwa należy też i ten aspekt. Powinno się zatem, przed
przyrzeczeniem sobie wierności i miłości aż do śmierci, dopasować pod tym
względem.
Szanowna Czytelnieczko/Szanowny Czytelniku, mam nadzieję, że nie reagujesz
teraz świętym oburzeniem. O tak, na podwójną moralność nie było tam miejsca! ;)
Pozostałe posty z serii:
Pozostałe posty z serii:
oraz
Ta spowiedź niestety dotyczy tylko chyba Niemiec... W Polsce nadal trzeba pokazać księdzu karteczkę, że się było u spowiedzi...
AntwortenLöschenFajne te nauki przedmałżeńskie mieliście.
Wow! Bardzo ciekawy wpis! Będę go polecała moim uczniom :)!
AntwortenLöschenWg mnie te nauki są świetne. Mieszkamy z narzeczonym w Niemczech, ale ślub bierzemy w PL. Właśnie szukam jakichś nauk w necie w DE, bo ksiądz proboszcz z mojej parafii w PL powiedział, żebyśmy sobie to właśnie za granicą załatwili. Tylko jest jeden problem - język niemiecki. Niestety nic nie rozumiemy :( Będę chyba musiała szukać jakiegoś polskiego księdza... Pozdrawiam - Natalia
AntwortenLöschen