Już niedługo, już za chwilę…
rozpocznie się w Niemczech sezon jarmarków bożonarodzeniowych
(Weihnachtsmarkt). W moim mieście, które szczyci się jednym z największych i
najpiękniejszych jarmarków w południowych Niemczech (blisko 650 lat historii),
zacznie się znów stan wyjątkowy.
Weihnachtsmarkt w Ladenburgu
Fot. Polschland
Wprawdzie do Polski dotarła moda na
organizację tego typu imprez, jednak do rozmachu tutejszych sporo im jeszcze
brakuje. Naturalnie, ich tradycja w Niemczech jest o wiele dłuższa. Jednak
zwrócić uwagę trzeba także na fakt, że w Polsce Adwent kojarzony jest (był?) przede
wszystkim z czasem oczekiwania, wyciszenia, przygotowania się do Świąt. Jak
dziś mam w uszach napominania księży, żeby powstrzymywać się ze śpiewaniem
kolęd i dekorowaniem domów do kilku dni przed Wigilią, żeby wyrzec się w tym
czasie np. słodyczy, nie świętować itp. Oczywiście, trudno to pogodzić z wszechobecną komercją i kultem zakupów, ale to już inna bajka.
W Niemczech, w myśl powiedzenia
„Vorfreude ist die schönste Freude“, sezon świąteczny zaczyna się nieśmiało już
w październiku, kiedy to na półki sklepowe wkraczają bożonarodzeniowe
słodkości.
W listopadzie na drzewach i ulicach wiesza się już świetlne
girlandy, a wystawy sklepowe rozżarzają się światełkami, srebrem, złotem i
czerwienią. W domach piecze się tony ciasteczek (Plätzchen), w świetlicach
szkolnych rusza pełną parą wyrób ozdób (Winterzeit = Bastelzeit), a kurzące się
przez cały rok na półkach butelki z grzanym winem (Glühwein) sprzedają się jak
ciepłe bułeczki. Restauracje prześcigają się w kreowaniu eleganckich
Adventsmenü (co jak co, ale pościć się na pewno nie pości). Kto może,
zaopatruje się w kalendarze adwentowe (są też wersje dla kotów i psów), aby po
czterech tygodniach w końcu dobić do 24 grudnia. W tym czasie chętnie chodzi
się na zakupy i... przedstawienia baletowe (króluje „Dziadek do orzechów”), a także bale.
Niemal każda instytucja organizuje coś powiązanego ze Świętami: w muzeum
pieczenie ciasteczek, w planetarium oglądanie gwiazd przy nastrojowej muzyce, w
klasztorze oprowadzanie z pochodniami, w bibliotece wystawa książek o tejże
tematyce, w kościele koncerty, a na basenie codziennie, przez 24 dni, czekają na pływających jakieś bonusy.
Wliczając w to jeszcze pół listopada, Świąt
zaczyna się mieć już dość zanim zdążyły właściwie nadejść. Dodatkowo, życzenia
składa się co tydzień, bo w każdą adwentową niedzielę („Ich wünsche dir einen
schönen 1./2./... Advent”). Rzec można, że okres bożonarodzeniowy zaczyna się w
Niemczech szybciej i kończy szybciej - najpóźniej 6 lutego (w Trzech Króli)
wszystkie choinki lądują na ulicy, a pudła z błyskotkami na strychu. W moim rodzinnym domu choinką cieszyliśmy się aż do Gromnicznej (2 lutego), a przynajmniej do kolędy. Tu, zostawiając świąteczne stroiki na dłużej, czuję się skrępowana. Postanowiłam w tym roku wcześniej zakrzątnąć się wokół tworzenia w domu świątecznej atmosfery. Święta spędzamy w Polsce, więc gdy nie zrobię tego wcześniej, w zasadzie nie mam po co w ogóle zaczynać. Szarobura aura za oknem i chłód stanowią dodatkową zachętę do przystrajania mieszkania w ciepłe barwy, świeczki i poduchy.
Wracając do Weihnachtsmarktu. Jestem
jedną z nielicznych znanych mi osób, które nie uległy czarowi niemieckich
jarmarków bożonarodzeniowych. Denerwuje mnie, że nie mogę przejechać przez
centrum rowerem, jak zwykle, tylko muszę nadkładać drogi bocznymi uliczkami,
przeciskając się przez tłum ludzi. Nie widzę sensu w przepłacaniu za kubek
Glühwein, którego wielka butla kosztuje raptem jedno euro (jaka jest jakość
tego wina, każdy może sobie dopowiedzieć - powszechnie wiadomo, że boli po nim
głowa). Jako zmarzluch i zdeklarowany przeciwnik chłodu nie pociąga mnie stanie
na mrozie zy śniegu - nawet z czymś ciepłym w dłoni. Zakupy? Co roku to samo i
ileż można? Miły spacer? Raczej ścisk hałas, a przy tym trzeba uważać, żeby na
kurtce nie wylądowała kiszona kapusta czy keczup z czyjejś bułki.
Przy tak niesprzyjającej aurze wizyta na Weihnachtsmarkcie wymaga sporego samozaparcia...
Fot. Polschland
Ale zostawmy
te narzekania. Dla większości Niemców Weihnachtsmarkt jest długo oczekiwaną
atrakcją i ma w sobie coś takiego, co przyciąga jak magnes. Rekordziści odwiedzają
jeden i ten sam nawet kilka razy w ciągu tygodnia. Nie mowiąc już o wycieczkach
szlakiem najpiękniejszych/najstarszych/największych imprez tego rodzaju. Tradycją
firm są zakładowe spotkania na jarmarkach bożonarodzeniowych. Nie iść
naturalnie nie wypada, choć wiem, że wielu nie tęskni do towarzystwa kolegów z
biura także w czasie wolnym. Taki odpowiednik polskich firmowych wigilii.
Przytulna atmosfera na jarmarku w Neu-Ulm. Ogrzać można się przy specjanych latarniach gazowych, a także otulić się kocem.
Fot. Polschland
Program jarmarków bożonarodzeniowych jest zazwyczaj
bogaty. W moim mieście wydawana jest nawet specjalna broszura z programem na
każdy dzień trwania (od 25.11. do 22.12.), organizowane są tygodnie tematyczne
(kulinarny, koncertowy, dziecięcy, artystyczny).
Właściciele kramów wkładają
wiele wysiłku, aby ich stoiska prezentowały się jak najlepiej - co im się
rzeczywiście udaje, o prowizorce nie ma mowy. Do tego stopnia, że wielu
zabrania fotografowania swoich budek czy wyrobów (prawa autorskie). Centralnym
punktem jarmarku jest oczywiście choinka - u nas żywa, w Dortmundzie gigant-konglomerat
złożony z wielu pojedynczych drzewek. Oraz szopka, a w niej (znów mówię o moim
mieście) żywe zwierzęta przez cały miesiąc: owce i osły obok naturalnej
wielkości Świętej Rodziny.
Żywa szopka to atrakcja sama w sobie!
Fot. Polschland
Moi polscy krewni, miłośnicy Weihnachtsmarktu, nie
wyobrażają sobie sezonu bez wizyty tamże. Mają nawet swoją stałą trasę i
stoiska, na których co roku kupują te same specjały i wyroby.
Przyjrzyjmy się
zatem, czym można posilić się na typowym jarmarku bożonarodzeniowym na południu
Niemiec.
Do popicia
Oczywiście wspomniany Glühwein (grzane wino) w specjalnym
kubku - edycja tegoroczna. Za naczynia pobiera się kaucję. Jest to praktyka
zwyczajowa na niemal każdej niemieckiej imprezie. Minus: trzeba wziąć ze sobą
więcej pieniędzy i pamiętać o zwrocie we właściwym miejscu. Plus: troska o
środowisko i mniej plastikowych odpadków. Pod tym względem polskie festyny mają
jeszcze wieeele do nadrobienia. Właściciele stoisk są świadomi faktu, że część
kubków do nich już nie wróci (wiele osób je kolekcjonuje), więc dzięki kaucji
wychodzą na swoje. Oprócz tego oczywiście herbata (z rumem i bez), kawa, gorący
cydr i kultowy już Hugo, poncz, mleko z miodem, gorąca czekolada, wino śliwkowe, Eierpunsch (poncz
jajeczny), Feuerzangenbowle (poncz z płonącą nad nim kostką cukru w rumie), moszcz
i gorący sok jabłkowy. Dzieci mają swój bezalkoholowy odpowiednik w Kinderpunsch (poncz
owocowy).
Typowy zestaw: grzane wino i bułka z kiełbasą z grilla
Fot. Polschland
Do zakąszenia
Oczywiście pierniczki (Lebkuchen), Schupfnudeln z
kiszoną kapustą (uh, już czuję ten swąd), bułki z Feuerwurst (długą i ostrą kiełbaską z
grilla), plaster pieczeni wieprzowej w bułce z kiszoną kapustą, strudel
jabłkowy z sosem waniliowym, Raclette (zapiekany ser), frytki, Kaiserschmarrn, warzywa
smażone w cieście, szaszłyki, bułki ze śledziem bądź łososiem, chleb ze
smalcem, steki, kisze, gofry, zupy, karmelizowane orzechy i migdały (mmm, ten
zapach!), pieczone kasztany, Stollen, Früchtebrot, nugat, marcepan, Magenbrot,
wata cukrowa, cukierki ziołowe, chałwa, karmelizowane jabłka, suszone i
kandyzowane owoce, Türkischer Honig, bagietki czosnkowo-serowe, owoce w cukrze
i w alkoholu, w czekoladzie, sękacz (Baumkuchen), pizza, chilli con carne,
knedle z morelami, naleśniki, kluski na parze, ryż na mleku, Flammkuchen,
placki ziemniaczane z musem jabłkowym, ciepłe Seele, tarta cebulowa, gulasz grzybowy,
dziczyzna oraz pieczone jabłka z różnymi farszami.
Do posłuchania
Okoliczne
chóry dziecięce i chłopięce, kantaty i oratoria w pobliskiej katedrze,
orkiestry dęte i zespoły akordeonowe, wokaliści soulowi...
Karuzela w starym stylu
Fot. Polschland
Do zrobienia,
obejrzenia - dla małych i dużych
Dzieci mają okazję piec ciesteczka, wyrabiać świece i inne ozdoby, filcować, posłuchać baśni i bajek w ogrzewanym i oświetlonym namiocie - jurcie, oglądać teatrzyki, przejechać się minikolejką wąskotorową, zakręcić na karuzeli. Wszyscy zainteresowani mogą przypatrywać się dmuchaniu bombek i wykonywaniu innych przedmiotów ze szkła oraz grawerowaniu, pokazowi snycerki. Goście z innych okolic mogą przy okazji uczestniczyć w codziennym oprowadzaniu po mieście z przewodnikiem - na własnych nogach bądź specjalną turystyczną ciuchcią z wagonikami.
Ozdoby małe i duże
Fot. Polschland
Do kupienia
Na Weihnachtsmarkcie zaopatrzyć
się można naturalnie w ozdoby świąteczne wszelkiej maści: charakterystyczne dla
Niemiec duże gwiazdy z papieru, bombki, aniołki, wycięte z metalu „kręciołki”,
drewniane wiatraczki, lampki do podgrzewaczy i Räuchermännchen, girlandy
świetlne, elementy do miniaturowych szopek, stroiki, dekoracje okienne,
lampiony, wieńce adwentowe, świece.
Ponadto: wyroby z wikliny, słomy, rękawice,
wyroby z wełny (skarpety, szale, czapki), filcu, olejki zapachowe, lampy solne,
źródełka na prąd, dzwonki, kapelusze, szelki, pióra, dziadki do orzechów,
odznaki, wazony, biżuterię, akcesoria skórzane, wyroby z kamieni szlachetnych i
półszlachetnych, puzzle i różnego rodzaju gry, staromodne lalki i ubranka dla
nich, kartki świąteczne, przyprawy, zupy i sosy w proszku, foremki do pieczenia
z metalu i drewna (na popularne tu Springerle), drewniane akcesoria kuchenne
(deseczki, łyżki, wałki), szale i apaszki, likiery i nalewki, miody, minerały,
mydła, sole kąpielowe, olejki do masażu, masła do ciała, herbaty, kosmetyki, kapcie,
oleje i suszone owoce.
Tradycyjne niemieckie gwiazdy z papieru
Fot. Polschland
Mało? To dorzucę jeszcze: orzechy do prania, miotły,
pędzle do golenia, lampy, kalejdoskopy, zegary, wizytówki na drzwi, haczyki na
klucze, termometry, maskotki, kosze, patelnie i formy z silikonu, porcelana,
szkło (z grawerowaniem), obrusy i serwetki, koronki, poduszki zapachowe,
portfele, figurki Buddy (!), świece, Met (miód pitny), obrazy i ramki,
breloczki, kubki, puszki na ciastka, instrumenty, otwieracze do butelek, noże
do otwierania listów, torby, stylizowane szyldy reklamowe, flakony na perfumy,
stroje ludowe, pochodnie, naczynia z porcelany, kule z terakoty, scyzoryki - i
tak dalej!
Weihnachtsmarkt ożywa zwłaszcza po zmroku
Fot. Polschland
Jakby nie patrzeć, asortyment czysto prezentowy - od rzeczy typowo
praktycznych (wałki do ciasta), poprzez coś dla ciała (sole do kąpieli), do
niemal zupełnie zbędnych (noże do kopert), dla kobiet (biżuteria), mężczyzn
(kapcie, czapki), dzieci (maskotki), hobbystów (akcesoria do szopek, odznaki,
ubranka dla lalek). Wszystko do nabycia też gdzie indziej, poza sezonem i w
rozsądniejszych cenach.
To jak, do zobaczenia na Weihnachtsmarkcie?
Dieser Kommentar wurde vom Autor entfernt.
AntwortenLöschenNajpierw przejrzalam tylko zdjecia i odnalazlam od razu moje miasto, Konstanz :))
AntwortenLöschenwspaniała notka .. pięknie napisana i tak wiele informacji .. miałem kiedyś okazję zobaczyć Weihnachtsmarkt w Kolonii tuż przy Katedrze i to był niezwykle piękny
AntwortenLöschenhttp://www.koelnerweihnachtsmarkt.com/uploads/pics/Weihnachtsmarkt_Aufsicht_Web_06.jpg
słoneczne pozdrowienia