Sonntag, 17. November 2013

Mydło, powidło i Weihnachtsmarkt

Już niedługo, już za chwilę… rozpocznie się w Niemczech sezon jarmarków bożonarodzeniowych (Weihnachtsmarkt). W moim mieście, które szczyci się jednym z największych i najpiękniejszych jarmarków w południowych Niemczech (blisko 650 lat historii), zacznie się znów stan wyjątkowy.

 Weihnachtsmarkt w Ladenburgu

Fot. Polschland

Wprawdzie do Polski dotarła moda na organizację tego typu imprez, jednak do rozmachu tutejszych sporo im jeszcze brakuje. Naturalnie, ich tradycja w Niemczech jest o wiele dłuższa. Jednak zwrócić uwagę trzeba także na fakt, że w Polsce Adwent kojarzony jest (był?) przede wszystkim z czasem oczekiwania, wyciszenia, przygotowania się do Świąt. Jak dziś mam w uszach napominania księży, żeby powstrzymywać się ze śpiewaniem kolęd i dekorowaniem domów do kilku dni przed Wigilią, żeby wyrzec się w tym czasie np. słodyczy, nie świętować itp. Oczywiście, trudno to pogodzić z wszechobecną komercją i kultem zakupów, ale to już inna bajka.

Jarmark świąteczny w Konstancji

Fot. Polschland

W Niemczech, w myśl powiedzenia „Vorfreude ist die schönste Freude“, sezon świąteczny zaczyna się nieśmiało już w październiku, kiedy to na półki sklepowe wkraczają bożonarodzeniowe słodkości.

W listopadzie na drzewach i ulicach wiesza się już świetlne girlandy, a wystawy sklepowe rozżarzają się światełkami, srebrem, złotem i czerwienią. W domach piecze się tony ciasteczek (Plätzchen), w świetlicach szkolnych rusza pełną parą wyrób ozdób (Winterzeit = Bastelzeit), a kurzące się przez cały rok na półkach butelki z grzanym winem (Glühwein) sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Restauracje prześcigają się w kreowaniu eleganckich Adventsmenü (co jak co, ale pościć się na pewno nie pości). Kto może, zaopatruje się w kalendarze adwentowe (są też wersje dla kotów i psów), aby po czterech tygodniach w końcu dobić do 24 grudnia. W tym czasie chętnie chodzi się na zakupy i... przedstawienia baletowe (króluje „Dziadek do orzechów”), a także bale. Niemal każda instytucja organizuje coś powiązanego ze Świętami: w muzeum pieczenie ciasteczek, w planetarium oglądanie gwiazd przy nastrojowej muzyce, w klasztorze oprowadzanie z pochodniami, w bibliotece wystawa książek o tejże tematyce, w kościele koncerty, a na basenie codziennie, przez 24 dni, czekają na pływających jakieś bonusy.


Stoisko z drewnianymi detalami do świątecznych szopek

Fot. Polschland

Wliczając w to jeszcze pół listopada, Świąt zaczyna się mieć już dość zanim zdążyły właściwie nadejść. Dodatkowo, życzenia składa się co tydzień, bo w każdą adwentową niedzielę („Ich wünsche dir einen schönen 1./2./... Advent”). Rzec można, że okres bożonarodzeniowy zaczyna się w Niemczech szybciej i kończy szybciej - najpóźniej 6 lutego (w Trzech Króli) wszystkie choinki lądują na ulicy, a pudła z błyskotkami na strychu. W moim rodzinnym domu choinką cieszyliśmy się aż do Gromnicznej (2 lutego), a przynajmniej do kolędy. Tu, zostawiając świąteczne stroiki na dłużej, czuję się skrępowana. Postanowiłam w tym roku wcześniej zakrzątnąć się wokół tworzenia w domu świątecznej atmosfery. Święta spędzamy w Polsce, więc gdy nie zrobię tego wcześniej, w zasadzie nie mam po co w ogóle zaczynać. Szarobura aura za oknem i chłód stanowią dodatkową zachętę do przystrajania mieszkania w ciepłe barwy, świeczki i poduchy.

Wracając do Weihnachtsmarktu. Jestem jedną z nielicznych znanych mi osób, które nie uległy czarowi niemieckich jarmarków bożonarodzeniowych. Denerwuje mnie, że nie mogę przejechać przez centrum rowerem, jak zwykle, tylko muszę nadkładać drogi bocznymi uliczkami, przeciskając się przez tłum ludzi. Nie widzę sensu w przepłacaniu za kubek Glühwein, którego wielka butla kosztuje raptem jedno euro (jaka jest jakość tego wina, każdy może sobie dopowiedzieć - powszechnie wiadomo, że boli po nim głowa). Jako zmarzluch i zdeklarowany przeciwnik chłodu nie pociąga mnie stanie na mrozie zy śniegu - nawet z czymś ciepłym w dłoni. Zakupy? Co roku to samo i ileż można? Miły spacer? Raczej ścisk hałas, a przy tym trzeba uważać, żeby na kurtce nie wylądowała kiszona kapusta czy keczup z czyjejś bułki.

 Przy tak niesprzyjającej aurze wizyta na Weihnachtsmarkcie wymaga sporego samozaparcia...

Fot. Polschland

Ale zostawmy te narzekania. Dla większości Niemców Weihnachtsmarkt jest długo oczekiwaną atrakcją i ma w sobie coś takiego, co przyciąga jak magnes. Rekordziści odwiedzają jeden i ten sam nawet kilka razy w ciągu tygodnia. Nie mowiąc już o wycieczkach szlakiem najpiękniejszych/najstarszych/największych imprez tego rodzaju. Tradycją firm są zakładowe spotkania na jarmarkach bożonarodzeniowych. Nie iść naturalnie nie wypada, choć wiem, że wielu nie tęskni do towarzystwa kolegów z biura także w czasie wolnym. Taki odpowiednik polskich firmowych wigilii.

 Przytulna atmosfera na jarmarku w Neu-Ulm. Ogrzać można się przy specjanych latarniach gazowych, a także otulić się kocem.

Fot. Polschland

Program jarmarków bożonarodzeniowych jest zazwyczaj bogaty. W moim mieście wydawana jest nawet specjalna broszura z programem na każdy dzień trwania (od 25.11. do 22.12.), organizowane są tygodnie tematyczne (kulinarny, koncertowy, dziecięcy, artystyczny).

Właściciele kramów wkładają wiele wysiłku, aby ich stoiska prezentowały się jak najlepiej - co im się rzeczywiście udaje, o prowizorce nie ma mowy. Do tego stopnia, że wielu zabrania fotografowania swoich budek czy wyrobów (prawa autorskie). Centralnym punktem jarmarku jest oczywiście choinka - u nas żywa, w Dortmundzie gigant-konglomerat złożony z wielu pojedynczych drzewek. Oraz szopka, a w niej (znów mówię o moim mieście) żywe zwierzęta przez cały miesiąc: owce i osły obok naturalnej wielkości Świętej Rodziny.


 Żywa szopka to atrakcja sama w sobie!

Fot. Polschland

Moi polscy krewni, miłośnicy Weihnachtsmarktu, nie wyobrażają sobie sezonu bez wizyty tamże. Mają nawet swoją stałą trasę i stoiska, na których co roku kupują te same specjały i wyroby. 

Przyjrzyjmy się zatem, czym można posilić się na typowym jarmarku bożonarodzeniowym na południu Niemiec.

Do popicia

Oczywiście wspomniany Glühwein (grzane wino) w specjalnym kubku - edycja tegoroczna. Za naczynia pobiera się kaucję. Jest to praktyka zwyczajowa na niemal każdej niemieckiej imprezie. Minus: trzeba wziąć ze sobą więcej pieniędzy i pamiętać o zwrocie we właściwym miejscu. Plus: troska o środowisko i mniej plastikowych odpadków. Pod tym względem polskie festyny mają jeszcze wieeele do nadrobienia. Właściciele stoisk są świadomi faktu, że część kubków do nich już nie wróci (wiele osób je kolekcjonuje), więc dzięki kaucji wychodzą na swoje. Oprócz tego oczywiście herbata (z rumem i bez), kawa, gorący cydr i kultowy już Hugo, poncz, mleko z miodem, gorąca czekolada, wino śliwkowe, Eierpunsch (poncz jajeczny), Feuerzangenbowle (poncz z płonącą nad nim kostką cukru w rumie), moszcz i gorący sok jabłkowy. Dzieci mają swój bezalkoholowy odpowiednik w Kinderpunsch (poncz owocowy).

 Typowy zestaw: grzane wino i bułka z kiełbasą z grilla

Fot. Polschland


Do zakąszenia

Oczywiście pierniczki (Lebkuchen), Schupfnudeln z kiszoną kapustą (uh, już czuję ten swąd), bułki z Feuerwurst (długą i ostrą kiełbaską z grilla), plaster pieczeni wieprzowej w bułce z kiszoną kapustą, strudel jabłkowy z sosem waniliowym, Raclette (zapiekany ser), frytki, Kaiserschmarrn, warzywa smażone w cieście, szaszłyki, bułki ze śledziem bądź łososiem, chleb ze smalcem, steki, kisze, gofry, zupy, karmelizowane orzechy i migdały (mmm, ten zapach!), pieczone kasztany, Stollen, Früchtebrot, nugat, marcepan, Magenbrot, wata cukrowa, cukierki ziołowe, chałwa, karmelizowane jabłka, suszone i kandyzowane owoce, Türkischer Honig, bagietki czosnkowo-serowe, owoce w cukrze i w alkoholu, w czekoladzie, sękacz (Baumkuchen), pizza, chilli con carne, knedle z morelami, naleśniki, kluski na parze, ryż na mleku, Flammkuchen, placki ziemniaczane z musem jabłkowym, ciepłe Seele, tarta cebulowa, gulasz grzybowy, dziczyzna oraz pieczone jabłka z różnymi farszami.

Pierniki sprzedają się zawsze, czy to na Oktoberfeście, czy Weihnachtsmarkcie

Fot. Polschland

Do posłuchania

Okoliczne chóry dziecięce i chłopięce, kantaty i oratoria w pobliskiej katedrze, orkiestry dęte i zespoły akordeonowe, wokaliści soulowi...

Karuzela w starym stylu

Fot. Polschland

Do zrobienia, obejrzenia - dla małych i dużych

Dzieci mają okazję piec ciesteczka, wyrabiać świece i inne ozdoby, filcować, posłuchać baśni i bajek w ogrzewanym i oświetlonym namiocie - jurcie, oglądać teatrzyki, przejechać się minikolejką wąskotorową, zakręcić na karuzeli. Wszyscy zainteresowani mogą przypatrywać się dmuchaniu bombek i wykonywaniu innych przedmiotów ze szkła oraz grawerowaniu, pokazowi snycerki. Goście z innych okolic mogą przy okazji uczestniczyć w codziennym oprowadzaniu po mieście z przewodnikiem - na własnych nogach bądź specjalną turystyczną ciuchcią z wagonikami.


 Ozdoby małe i duże

Fot. Polschland


Do kupienia

Na Weihnachtsmarkcie zaopatrzyć się można naturalnie w ozdoby świąteczne wszelkiej maści: charakterystyczne dla Niemiec duże gwiazdy z papieru, bombki, aniołki, wycięte z metalu „kręciołki”, drewniane wiatraczki, lampki do podgrzewaczy i Räuchermännchen, girlandy świetlne, elementy do miniaturowych szopek, stroiki, dekoracje okienne, lampiony, wieńce adwentowe, świece.

Ponadto: wyroby z wikliny, słomy, rękawice, wyroby z wełny (skarpety, szale, czapki), filcu, olejki zapachowe, lampy solne, źródełka na prąd, dzwonki, kapelusze, szelki, pióra, dziadki do orzechów, odznaki, wazony, biżuterię, akcesoria skórzane, wyroby z kamieni szlachetnych i półszlachetnych, puzzle i różnego rodzaju gry, staromodne lalki i ubranka dla nich, kartki świąteczne, przyprawy, zupy i sosy w proszku, foremki do pieczenia z metalu i drewna (na popularne tu Springerle), drewniane akcesoria kuchenne (deseczki, łyżki, wałki), szale i apaszki, likiery i nalewki, miody, minerały, mydła, sole kąpielowe, olejki do masażu, masła do ciała, herbaty, kosmetyki, kapcie, oleje i suszone owoce.


 Tradycyjne niemieckie gwiazdy z papieru

Fot. Polschland


Mało? To dorzucę jeszcze: orzechy do prania, miotły, pędzle do golenia, lampy, kalejdoskopy, zegary, wizytówki na drzwi, haczyki na klucze, termometry, maskotki, kosze, patelnie i formy z silikonu, porcelana, szkło (z grawerowaniem), obrusy i serwetki, koronki, poduszki zapachowe, portfele, figurki Buddy (!), świece, Met (miód pitny), obrazy i ramki, breloczki, kubki, puszki na ciastka, instrumenty, otwieracze do butelek, noże do otwierania listów, torby, stylizowane szyldy reklamowe, flakony na perfumy, stroje ludowe, pochodnie, naczynia z porcelany, kule z terakoty, scyzoryki - i tak dalej!

 Weihnachtsmarkt ożywa zwłaszcza po zmroku

Fot. Polschland


Jakby nie patrzeć, asortyment czysto prezentowy - od rzeczy typowo praktycznych (wałki do ciasta), poprzez coś dla ciała (sole do kąpieli), do niemal zupełnie zbędnych (noże do kopert), dla kobiet (biżuteria), mężczyzn (kapcie, czapki), dzieci (maskotki), hobbystów (akcesoria do szopek, odznaki, ubranka dla lalek). Wszystko do nabycia też gdzie indziej, poza sezonem i w rozsądniejszych cenach.

To jak, do zobaczenia na Weihnachtsmarkcie?

3 Kommentare:

  1. Dieser Kommentar wurde vom Autor entfernt.

    AntwortenLöschen
  2. Najpierw przejrzalam tylko zdjecia i odnalazlam od razu moje miasto, Konstanz :))

    AntwortenLöschen
  3. wspaniała notka .. pięknie napisana i tak wiele informacji .. miałem kiedyś okazję zobaczyć Weihnachtsmarkt w Kolonii tuż przy Katedrze i to był niezwykle piękny
    http://www.koelnerweihnachtsmarkt.com/uploads/pics/Weihnachtsmarkt_Aufsicht_Web_06.jpg

    słoneczne pozdrowienia

    AntwortenLöschen