Źródło: nernheim.eu
Dla wielu
Polaków hasło „kuchnia niemiecka” to ciąg następujących skojarzeń: piwo,
kiełbaski i golonka z kiszoną kapustą (tzw. po bawarsku). O tę ostatnią potrawę,
jeśli nie jest to akurat Volksfest, Oktoberfest czy promocja u lokalnego
rzeźnika, raczej trudno. Na szczęście czasy Internetu, powszechnego dostępu do
mediów i globalizacja przełamują ten mit, a liczne strony o tematyce kulinarnej
przedstawiają zwyczaje żywieniowe zachodnich sąsiadów bez uprzedzeń.
Mój internetowy rekonesans wypadł całkiem pozytywnie i choć, jak mi się wydaje,
łatka kuchni „ciężkostrawnej, tłustej i kalorycznej” nieprędko odpadnie, jest
coraz lepiej.
Jakkolwiek trzy powyższe epitety doskonale oddawałyby klimat kuchni
polskiej, trudno mi znaleźć Polaków (zarówno zamieszkałych w Polsce, jak i w
Niemczech), którzy wypowiadaliby się o tradycyjnych niemieckich daniach z zachwytem. Czy ma to związek z niewystarczającą znajomością tematu, małą
otwartością na nowe, złymi doświadczeniami (któż nie zaliczył nigdy kulinarnej wpadki?) czy też z osobistymi preferencjami ˗ nie wnikam. Faktem
jest, że ja większość potraw sobie cenię, a bardzo wiele przepisów sama z
powodzeniem uskuteczniam. Podobnie sprawa się ma w przypadku nawyków żywieniowych,
o czym innym razem.
Nie będę rozpisywać się na temat historii i
wpływów kulturowych na przestrzeni wieków ani na temat sporego
zróżnicowania regionalnego niemieckiej kuchni. Znam z autopsji kuchnie szwabską i bawarską oraz to, co uchodzi za "ogólnoniemieckie".
Zapraszam więc w podróż kulinarną do Niemiec!
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen