Zaryzykuję stwierdzenie, że Niemcy są w ścisłej
czołówce jeśli chodzi o liczbę piekarni przypadającą na jednego mieszkańca. W
tym względzie mają sporo do zaoferowania i jeśli tylko wyzbędziemy się tęsknoty
za typowo polskim białym chlebem (którego, jako jednego z niewielu polskich produktów
bardzo mi brakuje), odkryjemy z pewnością coś dla siebie. Pod względem asortymentu niemieckie piekarnie biją
polskie na głowę. Rodzajów pieczywa jest mnóstwo. Ale zacznijmy od
początku.
W pieczywo zaopatrzyć możemy się w piekarni, ale nie tylko. Wielu
Niemców ma swoje ulubione piekarnie (Stammbäcker),
które często legitymują się długoletnią tradycją i dysponują siecią punktów
sprzedaży w całym mieście. Nierzadko to interesy rodzinne, prowadzone przez
któreś rzędu pokolenie.
Typowa niemiecka piekarnia
Źródło: http://media.prenzlauerberg-nachrichten.de
Konkurencją dla nich są tzw. piekarniane sieciówki
(Discount-bäckereien), np. Backwerk,
Mr. Baker, Billy Frisch czy Back-Factory. Nie muszę chyba dodawać, że
oficjalnie nie cieszą się zbyt dobrą sławą za sprawą „bufetowego” klimatu („Der
Laden hat den Charme einer Betriebskantine. Der Kunde nimmt sich ein
Tablett und bedient sich selbst“*). Owszem,
zakupy odbywają się właśnie taki sposób: bierzemy tacę, papierowe torebki, z
gablotek sami wyciągamy towar, pakujemy i kierujemy się do kasy. Mnie to
jakoś specjalnie nie przeszkadza. Atutem jest fakt, że pieczywo mamy na
wyciągnięcie ręki, a nie za ladą i panią sprzedawczynią, przed którą trochę
niezręcznie stać i pięć minut namyślać się na wyborem rodzaju bułki. Być może to mój
uraz z czasów PRL-u? Fakt faktem, osoba stawiająca pierwsze kroki w nauce
języka wdzięczna jest za taki wynalazek („Jaki rodzajnik miał Brot? A jak to będzie w Akkusativie?”). Krytycy
sieciówek wysuwają dodatkowe argumenty: dumpingowe ceny, prowadzące do upadku tradycyjnych
piekarni, niewiadome pochodzenie produktów i półproduktów (Niemcy? Austria?
Chiny? Europa Wschodnia?) oraz ich jakość. Z ostatnim zupełnie się nie zgodzę,
a ze mną pewnie i rzesza innych klientów. Wielokrotnie zdarzyło mi się jeść
pieczywo z tradycyjnych piekarni, które smakiem ani świeżością nie powalało na
kolana, a jego cena była w związku z tym nieproporcjonalna do jakości. Zdaję
sobie sprawę, powszechną praktyką sieciówek jest tzw. odpiekanie gotowców,
jednak różnicy w smaku aż tak wielkiej, moim zdaniem, nie ma.
Zakupy w piekarnianej sieciówce
Źródło: http://sb.de/
Kolejną opcją jest zaopatrywanie się
w supermarketach, w którch stałe już miejsce zajęły regały z pieczywem i
piekarniki, z których obsługa raz po raz wyciąga ciepłe bułeczki (odpiekane, ma
się rozumieć). Dostępność świeżego pieczywa w Aldim czy Lidlu nie wyklucza swoistej
symbiozy z normalną piekarnią, która nierzadko ulokowana jest przy wejściu
głównym.
Backautomat w jednym z supermarketów
Źródło: abzonline.de
Wiele piekarni działa również pod szyldem Stehcafé. To nic innego jak piekarnia z
krzesłami barowymi bądź stolikami przed lokalem, w której, pałaszując zakup na
miejscu, można przejrzeć gazetę, napić się gorącej kawy czy herbaty. W wielu z
nich brak miejsca do siedzenia, są tylko wysokie stoliki. Swoista ewolucja
postępuje: przy kawie nie siedzi się już ani nie stoi, tylko bierze ze sobą
(moda na wszystko to go, której nie
popieram).
Stehcafé
Źródło: unsere-baeckerei.de
Przejdźmy do rzeczy. Nie będę wymieniać wszystkich
rodzajów pieczywa, bo jest ich multum. Sporą popularnością cieszą się chleby
mieszane (Mischbrot) i ciemne, razowe
(np. żytni Roggenbrot), a także z
dodatkami, które dla zwykłego polskiego konsumenta mogą być dość „ezgotyczne”, np.
Kartoffelbrot (z ziemniakami), maślanką
(Buttermilchbrot) czy wzbogacony
witaminami Vitaminbrot. Lubianym
zbożem jest orkisz (Dinkel). Z
dodatków wymienić można: siemię lniane (Leinsamen),
pestki dyni (Kürbiskerne), słonecznik
(Sonnenblumenkerne).
Nie ma problemu z dostępnością pieczywa tradycyjnie
kojarzonego z Włochami (Ciabatta), Francją
(bagietki, croissanty) czy Turcją (Fladenbrot).
W moich stronach popularny jest pszenno-żytni Genetztes, formowany mokrymi dłońmi i pieczony w formie dwóch
złączonych ze sobą okrągłych bochenków. Z mniejszych produktów wymienić mogę
podłużną Seele z kminkiem. Wiele
regionów czy też konkretnych miast ma swoje regionalne wypieki.
Genetztes
Fot. Polschland
Seelen
Źródło: wikipedia.de
W Polsce najbardzej brakuje mi produktów z grupy Laugengebäck. Niestety, nie natrafiłam
do tej pory na nic, co by je przypominało (poza nazwą). Smaku można poszukać w
paczkowanych precelkach, ale przecież to nie to. Brezel, Laugenstange czy Laugenbrötchen mają gładką ciemnobrązową
skórkę i posypane są obficie gruboziarnistą solą. Znajoma Polka, dość krótko
przebywająca w Niemczech stwierdziła kiedyś, że nie rozumie zachwytów Niemców
nad preclami, które „są przecież tak przesolone”. Sęk w tym, że tuż po zakupie
sól się zdrapuje, inaczej wypiek jest za słony, a skórka zawilgotniała. Laugengebäck smakuje wybornie z samym
masłem (klasyczne połączenie to Butterbrezel)
bądź z wytrawnymi dodatkami (choć słyszałam też o nutelli). Na festynach
oferowany jest często w wersji XXL.
Precel
Fot. Polschland
Ulubiona przekąska odwiedzających Oktoberfest: precel. Tu w towarzystwie Obazda.
Fot. Polschland
Ulubiona przekąska odwiedzających Oktoberfest: precel. Tu w towarzystwie Obazda.
Fot. Polschland
Niemieckie bułki pszenne nie dorównują tradycyjnym
polskim. Nie sposób się nimi najeść, są dość apierowe w smaku, mają twardą
skórkę i niemal nic prócz powietrza w środku. Na drugi dzień twardnieją tak, że
można nimi wybijać szyby. Co do pozostałych rodzajów bułek, nie jest źle.
Myśląc o niemieckich bułkach mam przed oczyma sceny z dzieciństwa, a konkretnie
przyjazdy rodziny z RFN-u. Największym powodzeniem cieszyły się... ich
niezjedzone bułki z podróży, dla nas nowość: kajzerki z zapieczonym serem na
górze (Käsebrötchen) i ciemne pokryte
słonecznikiem. Wiem, że był to nie tylko nasz rodzinny fenomen.
Ze słodkich wypieków królują wszelkiego rodzaju wariacje
na temat lukrowanego Plunderteig, będącego,
jak podejrzewam, lżejszym wariantem ciasta francuskiego (Blätterteig). Możemy wybierać między ogromem form (rogale, ślimaki,
kieszonki, pierogi) i dodatków takich jak: mak, orzechy, wiśnie, śliwki,
czerwone porzeczki, czekolada, marcepan, rodzynki, twarożek, krem waniliowy i
budyń. Z Plunderteig sporządza się
też słone przekąski, np. z parówką.
Specjały z Plunderteig
Źródło: baeckerei-edinger.de
Osobną kategorią są wypieki
okazjonalne. Wymienię tu np. popularne na południu Niemiec słodkie drożdżowe
precle z rodzynkami i cukrem ˗ grubą rafinadą, sprzedawane przed Wielkanocą (Palmbrezel), czy formowane z Quark-Öl-Teig gęsi na Świętego Marcina (Martinsgans) bądź inne sezonowe cuda
(zajączki, dynie).
Palmbrezel
Fot. Polschland
Warto poczytać
* O piekarnianych sieciówkach: http://www.berliner-zeitung.de/archiv/discount-baeckereien-erobern-den-markt--allein-im-jahr-2009-wurden-fast-80-filialen-eroeffnet-die-schrippen-aldis,10810590,10695604.html
Przykładowa strona jednej z tradycyjnych piekarni, działającej od 1867 roku. Mnogość chlebów przyprawia o zawrót głowy! http://www.baeckerei-haerle.de/baeckerei/html/brote.html
Oferta piekarnianej sieciówki: http://www.mrbaker.de/sortiment.html
Witaj!
AntwortenLöschenParę godzin temu trafiłam na Twój blog i... nie mogę się oderwać :). Coś niesamowitego! Już nawet nie wiem, jak natrafiłam na tę stronę, ale jedno wiem na pewno - będę tu zaglądać. Studiuję lingwistykę stosowaną (obecnie trzeci rok), niemiecki to moja miłość od czasów gimnazjum i właśnie czegoś takiego mi brakowało, strony, na której mogę poczytać o rzeczach zwykłych (a jednak niezwykłych, codzienności, kulturze, zwyczajach.
Pozdrawiam Cię serdecznie i oby tak dalej!
Paulina